Wyobraźcie sobie wysoką ( jak na sardyńskie warunki) górę, która ok. 8 milionów lat temu była wulkanem. W związku z tym i z działaniem przyrody, dziś jej górna część jest „ścięta” i na górze powstał rozległy płaskowyż. 43 hektary terenu wzniesione nad okolicą, wysokość 600 m. npm, dookoła skalne ściany opadają ostro w dół, wszystko, co żyje na płaskowyżu, jest niemal odcięte od świata, na górę prowadzi jedna porządna droga. Wjechaliśmy nią na, znajdujący się na obrzeżach parku, parking. Trafiliśmy tutaj dzięki znajomemu mieszkającemu w okolicy – Gianni wychował się praktycznie na płaskowyżu, jego tata zaczął hodować tutaj konie, takie „zwykłe”, oswojone, nie te dzikie. Dziś nie można już na płaskowyż sprowadzać nowych gatunków zwierząt Groziłoby to sprowadzeniem jakichś chorób, z którymi płaskowyżowe koniki mogłyby sobie nie poradzić. Konie Gianniego muszą w związku z tym przechodzić częstsze i dokładniejsze badania weterynaryjne. Na jego oswojonych koniach można w tym bajkowym miejscu jeździć i obserwować z siodła dzikie koniki. Można także jeździć po płaskowyżu na rowerach lub chodzić pieszo. Wjazd autem jest surowo zakazany.
Miejsce jest niesamowite – dookoła ciągną się hektary dębów korkowych. Jeśli jeszcze ich nie widzieliście, poznacie je po charakterystycznie ściętej korze , równiutko, jakby ktoś „obrał drzewo ze skórki”. Musicie wiedzieć, że 90 % korków do wszystkich włoskich win jest wytwarzana właśnie na Sardynii, w wielu jej rejonach ujrzycie takie „rozebrane” dęby. Gianni podprowadził nas do kilku miejsc, gdzie konie przychodzą do wodopoju i nie trzeba było długo czekać na ich wizytę. Są rzeczywiście dzikie i nie ma mowy, by podejść i je pogłaskać, ale jeśli zachowacie spokój i ciszę, przechodzą naprawdę blisko. Poruszają się w małych stadach, tym liczniejszych, im bardziej obfite w trawę było lato. Tego lata nie padało wcale, koniki są chude i tworzą stadka 5-7 osobowe. Pracownicy parku dowożą im siano. W latach 70 było koników ok. 1000, dziś jest 500-600, oczywiście dokładne policzenie nie wchodzi w grę. Gianni opowiedział nam, że najpiękniejszy okres na wizytę na Giara to maj, wtedy trwają „końskie zaloty” i walki między przywódcami stada. Czasem są to bardziej „pokazy siły”, ale czasem poważne starcia na śmierć i życie. W maju kilkadziesiąt stawów i jeziorek na płaskowyżu pokrywa się biało różowymi kwiatami roślin wodnych. Brodzą wśród nich konie i nasz przewodnik mówi, że nie ma piękniejszego widoku na świecie…
Spacerować z Gianni po płaskowyżu można godzinami, pokazuje rośliny, niepozorne krzaczki i pachnące krzewy i opowiada o ich zastosowaniu lub niebezpieczeństwie, które niosą. Zna życie koników jak własną kieszeń, potrafi patrząc z daleka na przemykające stadko określić, który osobnik to przywódca stada, zna ich zwyczaje i kłopoty. Teren płaskowyżu Giara di Gesturi to unikatowe środowisko przyrodnicze, ostoja kilkuset dzikich koni, ale i wielu innych zwierząt – lisów, dzików, ptactwa. Żyją na nim także zdziczałe krowy, bo tak je chyba musze nazwać. Gianni opowiada nam ciekawą i zabawną historię ich pojawienia się na płaskowyżu. Przytacza także różne hipotezy na temat pochodzenia koni. Nie myślcie, że Gianni jest zwykłym, niewykształconym hodowcą koni. Ukończył studia w dziedzinie turystyki w Weronie i mógł pracować jako przewodnik w największych miastach na włoskim bucie. „Wróciłem, bo wolę mieć mniej pieniędzy, ale żyć szczęśliwie i spokojnie” – mówi Gianni. I widać, że takie życie mu służy, kompletnie nie wygląda na swoje 56 lat! My na koniec wizyty na płaskowyżu urządziliśmy sobie piknik na antycznych skałach – wielkich płaskich kamieniach, które 2000 lat temu służyły jako stoły, oczywiście pokazał nam je Gianni .
Tym razem nie mogliśmy w tym zjawiskowym miejscu jeździć konno, ale na moją LISTĘ MIEJSC DO ODWIEDZENIA NASTĘPNYM RAZEM, wpisuję wizytę na płaskowyżu na siodle oraz pozostanie tam do późna, tak by móc podziwiać podobno oszałamiająco rozgwieżdżone nocne niebo nad ojczyzną dzikich koników. Chciałabym odwiedzić wtedy także stanowiska nuragiczne, które znajduja się na płaskowyżu. Na koniec wizyty Gianni prowadzi nas na skraj płaskowyżu, pod nami ostro opadające skalne ściany, podobno jest w nich wiele grot i jaskiń. Przed nami niebywale szeroka panorama na całą okolicę, dalekie pola uprawne równiny Campidano, wgórza pokryte gajami oliwnymi i winnicami. „Patrz tam” – mówi Gianni – „to mój dom, ten mały czerwony dach, tam czeka na mnie moja żona i 2 dzieci. Ona przyjechała tu kiedyś z Mediolanu, żeby jeździć konno, no i została na zawsze.”
Podróż do krainy dzikich koni może być niesamowita, relaksująca i wyciszająca wycieczką, możecie wybrać się tam np. na 2 dni z noclegiem w klimatycznej agroturystyce, u podnóża płaskowyżu jest zadbane i urokliwe miasteczko Gesturi, warto także przy okazji odwiedzić znajdujące się na liście UNESCO Barrumini i największy na wyspie kompleks nuragiczny – Su Nuraxi.
Zapraszamy na wakacje na Sardynii uszyte na miarę przez osoby kochające tę wyspę, pełne pasji i ciekawości świata i ludzi. Czekaja tu sprawdzone apartamenty przy plaży, klimatyczne agroturystyki z gościnnymi gospodarzami i wspaniałym jedzeniem, komfortowe hotele z basenem. Do tego wycieczki z przewodnikiem polskojęzycznym w kameralnej grupie, wyprawy kulinarne, wycieczki enogastronomiczne.