Z celebrytą sardyńskiej kuchni Gianfranco Pulina w krainie ryb i owoców morza.
Po ostatniej, pełnej sardyńskich smakołyków wycieczce do parku Porto Conte z Moniką, nie mogłam doczekać się następnej. Tym razem w fascynującą kulinarną podróż wybrałyśmy się z bardzo sławnym i szanowanym wśród sardyńskich smakoszy kucharzem Gianfranco Pulina. Na spotkanie z nim pojechałyśmy wcześnie rano do maleńkiej, ukrytej wśród zielonych łagodnych wzgórz miejscowości Bortigiadas. Ten przesympatyczny młody( choć z młodym wyglądem na Sardynii uważajcie – Sardyńczycy wyglądają młodo i krzepko nawet w podeszłym wieku – to zasługa oczywiście zdrowego jedzenia) człowiek jest szefem kuchni w znanej restauracji Golden Gate w pobliżu miasteczka, występuje we włoskiej telewizji w programach kulinarnych, jest ogromnym pasjonatą kuchni zdrowej od podstaw – czyli promuje dobrą jakość używanych w gotowaniu produktów i ich ekologiczna czystość. Nie mamy problemu z rozpoznaniem naszego przewodnika – dosłownie wczoraj oglądałyśmy go w popularnym programie GEO, gdzie uczył gości i publiczność przyrządzania tradycyjnej sardyńskiej zupy fregula in brodo di pesce, czyli zupy rybnej z sardyńskim makaronem fregula. Szeroko uśmiechnięty Gianfranco wita nas w swojej wspaniałej kuchni w restauracji Golden Gate, ten pełen przysmaków dzień rozpoczynamy od oryginalnej przekąski, z której słynie to miejsce – rozpływającej się w ustach świeżutkiej bruschetta con ricotta affumicata e bottarga , oczywiście z lampką białego Vermentino z regionu Gallura. Smak tej chrupiącej grzanki z wędzonym mięciutkim twarożkiem pięknie udekorowanej ciemnymi ziarenkami kawioru będzie mi się śnił jeszcze długo…Oczywiście bottargą przyrządza Gianfranco własnoręcznie – odzyskując ikrę z dobrych gatunkowo ryb i odpowiednio ją przyprawiając. Podczas gdy podjadamy z Monika te pyszności w porannym słońcu na werandzie przed restauracją, Gianfranco opowiada nam o swojej pasji – o tym, jak zafascynowało go gotowanie w wojsku, kiedy to za karę przydzielono go do służby w kuchni. Do dziś dziękuje losowi za tę karę, uwielbia karmić ludzi potrawami opartymi na starych, tradycyjnych recepturach, ale podanych nowocześnie i bardzo elegancko. Gotuje używając wyłącznie produktów pochodzących od lokalnych rolników, hodowców i producentów , ze sprawdzonych, czystych ekologicznie miejsc. Uwielbiam słuchać, jak Sardyńczycy opowiadają o jedzeniu! Niemal zawsze są to jednocześnie opowieści o losach rodziny, o wspólnej pracy z rodzicami, rodzeństwem, małżonkiem, często bardzo wzruszające.
Nie możemy jednak pozostać dłużej w ślicznym Golden Gate, czeka nas bowiem kolejne spotkanie, tym razem pełne zapachów morza, szumu fal i krzyków mew.” Musimy się pospieszyć – mówi Gianfranco, gdy wskakujemy do auta – w porcie w Porto Torres nie możemy być zbyt późno!”. Pędzimy na północny zachód do nadmorskiego Porto Torres, gdzie znajduje się jeden z najważniejszych portów rybackich na północy Sardynii. Po drodze, w okolicach Castelsardo mijamy w pędzie słynną Roccia di Elefante – ogromną skałę w kształcie słonia, dojeżdżamy do pełnego barek łodzi rybackiego nabrzeża w Porto Torres niemal w ostatnich chwilach rozładunku połowów z tego dnia. Czeka tu na nas Massimo – ekspert od sardyńskich ryb i owoców morza. Jeśli nie wiecie czegoś o tym, co smacznego sardyńskie morze Wam oferuje, spytajcie Massimo. Ponieważ zajmuje się on dostarczaniem ryb i owoców morza do restauracji i hoteli, jest specjalistą także pod względem oceny jakości, najczystszych rejonów połowów. Spacerujemy wśród skrzyń pełnych ośmiornic, ryb, kałamarnic, krewetek, a Massimo z pasją opowiada nam o swojej pracy, o bardzo ciekawym systemie kontroli połowów – Massimo opracował specjalną technikę, pozwalająca sprawdzić dokładnie, z jakiego konkretnie rejonu morza pochodzi połów z danej barki rybackiej. Spacer portowym nabrzeżem wśród szumu morza, zapachów świeżutkiego połowu, pokrzykiwań rybaków zwijających sprzęt na barkach i pisków mew nad naszymi głowami –to kolejne barwne wspomnienie z kulinarnych wędrówek z Moniką…